Spacer proponuję zacząć tuż nieopodal bazy MPK przy ul. Wjazdowej.

Udajemy się do przejazdu kolejowego (i ul. Gajowej).

Tuż za nim skręcamy w prawo i drogą (ul. Czarna) biegnącą wzdłuż torów podążamy w kierunku Godowa.  

Po przejściu około kilometra dotrzemy nad Oczko Godowskie, czyli zbiornik wodny utworzony u zbiegu dwóch rzeczek, Potoku Malczewskiego i Strumienia Godowskiego.

Idąc kilkaset metrów wzdłuż trasy im. Jacka Kuronia dotrzemy do ul. Wiejskiej, przechodzimy na drugą stronę wspomnianej szosy (górą)

i dalej prosto wciąż ul. Wiejską, po przejściu około kilometra znajdziemy się w okolicy zapomnianego Cmentarza Ewangelickiego (Osadników Niemieckich). Znajduje się on w lesie tuż za końcowym autobusu linii nr 6.  

Skąd w ogóle w Radomiu i okolicach wzięli się osadnicy niemieccy. Odpowiedź na to pytanie znajdziemy na stronie retropedia.radom.pl:

Dzieje cmentarza na Godowie rozpoczynają wraz z osiedleniem się na tym terenie kolonistów niemieckich. Polityka sprowadzania tych osadników prowadzona była w XIX wieku przez Rząd Rosyjski, w tym także przez przedstawicieli władz lokalnych. Do miast sprowadzani byli przede wszystkim wykwalifikowani rzemieślnicy (w Radomiu stworzyli np. zręby przemysłu garbarskiego), na tereny wiejskie z kolei ściągano rolników, którzy potrafili skutecznie zagospodarować nieużytki i ziemie gorszej klasy. Osadnicy ci pochodzili przede wszystkim z krajów niemieckojęzycznych i byli wyznania ewangelicko-augsburskiego. Tak też było w przypadku niemieckiej kolonii w Godowie (wówczas pod Radomiem, od 1954 r. w granicach miasta). Koloniści pojawili się tu w połowie XIX wieku. W przypadku wielu niemieckich kolonii wraz z ich powstaniem zakładany był też cmentarz. Nekropolię lokowano zgodnie z regulacjami sanitarnymi, poza zwartą zabudową wsi – podobnie uczyniono w Godowie. Co ciekawe, według ustaleń prawnych godowskie miejsca pochówku nigdy nie posiadało formalnego statusu cmentarza. Zmarłych zaczęto chować na gruntach rodziny Skierskich, którzy wystarali się sprowadzenie do Godowa kolonistów.

W momencie założenia cmentarz godowski nie był zalesiony. Znajdował się na rozjeździe piaszczystych dróg, na malowniczym wzgórzu otoczonym polami uprawnymi. Wejście na nekropolię wiodło przez bramę, nad którą znajdował się napis w języku niemieckim o nieznanej treści. Za bramą –  w relacji północ-południe – znajdowała się główna aleja. Po jej bokach umieszczone były kwatery z grobami. Były to przede wszystkim ziemne mogiły obwiedzione betonowymi obramieniami, ale było też kilka-kilkanaście kamiennych płyt i pomników, niekiedy z żeliwnymi krzyżami. W centralnym miejscu cmentarza ustawiony był wysoki, drewniany krzyż. Cmentarz był ogrodzony. Na cmentarzu grzebani byli koloniści wyznania ewangelicko-augsburskiego z Godowa i Janiszpola. Pochówki odbywały się tu od około 1859 do 1944 roku. Zsumowanie liczby zgonów mieszkańców Godowa z tego okresu, na podstawie ksiąg zmarłych parafii ewangelicko-augsburskiej w Radomiu, dało liczbę 160 osób, które z całą pewnością pochowano na cmentarzu (połowa z nich to dzieci). Gdyby doliczyć grzebanych tu jeszcze kolonistów z Janiszpola – ostateczna liczba pochówków mogłaby osiągnąć 300 osób. Do czasów współczesnych na cmentarzu z tej liczby zachowało się zaledwie około 20 czytelnych grobów. Jest to konsekwencją burzliwych i zarazem tragicznych dziejów nekropolii w XX wieku.

W okresie międzywojennym większość dawnych niemieckich kolonistów zamieszkałych na Godowie była już spolonizowana. Mieszkańcy ci zachowali jednak swe ewangelicko-augsburskie wyznanie. Ceremonie pogrzebowe prowadzone na godowskim cmentarzu przez pastora Edmunda Friszke odbywały się głównie w języku polskim lub w sposób mieszany: polsko-niemiecki. Rzadko tylko w języku niemieckim. Przyjazne sąsiedzkie relacje z kolonistami drastycznej zmianie uległy w czasie II wojny światowej, kiedy część z nich podpisała volkslistę i współpracowała z okupantem, często odnosząc się wrogo do dawnych sąsiadów. Konsekwencją II wojny światowej było opuszczenie na stałe dawnych niemieckich kolonii przez mieszkańców wyznania ewangelicko-augsburskiego (ich ewakuacja, a w zasadzie ucieczka, nastąpiła w lipcu 1944 r.). W 1945 roku nekropolia w Godowie została bez naturalnego opiekuna. Skutkiem okupacyjnego terroru czasu II wojny światowej była powszechna nienawiść do wszystkiego, co kojarzyło się z Niemcami. Konsekwencje takiego podejścia boleśnie odczuł godowski cmentarz – został zdewastowany, nagrobki potłuczone. Cześć z kamiennych elementów grobów okoliczni mieszkańcy zabrali z nekropolii i wykorzystali jako materiał budowlany.

Po II wojnie światowej, mniej więcej do lat 60. XX wieku, terenem cmentarza zawiadywała miejscowa wspólnota gromadzka. Wówczas na polecenie władz gminnych sołtys Godowa Florian Kowalczyk wraz z młodzieżą szkolną (w ramach czynu społecznego) zalesił teren cmentarza, który wkrótce zarósł samosiejkami, tworząc bujną, miejscami trudną do przebycia gęstwinę. Z czasem obiekt stał się zarówno śmietnikiem, jak i miejscem niewybrednych spacerów. Już w XXI w. na zachodnim krańcu lasku (wzdłuż ul. Wiejskiej) urządzony został tor do wyczynowej jazdy rowerami górskimi. Po wojnie jedynie nieliczne groby otaczane były jakąkolwiek pamięcią. Na stałe opieką objęty był tylko grób Johanna Schmidta (odwiedzała go córka zmarłego). W 1992 r. w Urzędzie Ochrony Zabytków sporządzona została karta ewidencyjna cmentarza. Obszar nekropolii określony został na 0,8 ha. Zewidencjonowano wówczas jedynie 16 mogił z okresu międzywojennego, z obramieniami z betonu, i trzy płyty nagrobne, w tym jedną z żeliwnym krzyżem z końca XIX w. Nie podjęto wówczas żadnych działań mających na celu ochronę cmentarza. Po interwencji dziennikarskiej zarośnięty w dziki sposób cmentarz został uporządkowany dopiero w 2003 r. na zlecenie władz miejskich (prace wykonali bezrobotni w ramach prac interwencyjnych). Już po kilku latach nekropolię na nowo opanowała jednak bujna roślinność. Okazjonalnie cmentarz sprzątali uczniowie Publicznej Szkoły Podstawowej nr 23 z ul. Gajowej oraz Zespołu Szkół Ekonomicznych.
Dopiero w grudniu 2008 r. parafia ewangelicko-augsburska otrzymała wypis z księgi wieczystej potwierdzający tytuł własności cmentarza. Proboszcz parafii ks. Wojciech Rudkowski rozpoczął starania o przeprowadzenie ekshumacji spoczywających na nekropolii szczątków i przeniesienia ich na cmentarz przy zbiegu ulic Kieleckiej i Wolanowskiej. W 2012 r. cmentarz odwiedziła mieszkająca w USA Theodora Falkenberg-West, której przodkowie pochodzili z Godowa. Gdy zapoznała się z sytuacją nekropolii, przekazała pewną sumę na planowane ekshumacje. Te ruszyły we wrześniu 2014 r., a zakończone zostały w kwietniu i maju roku 2015. Odnaleziono i przeniesiono na cmentarz przy ul. Kieleckiej szczątki niewielu ponad 20 osób. Spoczęły one we wspólnym, sklepionym grobie w narożu ulic Kieleckiej i Wolanowskiej. W niedługim czasie planowane jest przeniesienie tu pozostałych wciąż w lasku godowskim ocalałych fragmentów nagrobków oraz wykonanie tabliczki informacyjnej przy nowej, zbiorowej mogile mieszkańców dawnego Godowa. Obecnie dokonane zostało już liturgiczne i sanepidowskie zamknięcie nekropolii. Jej teren oficjalnie nie jest już cmentarzem, a zwykłym terenem leśnym

W sąsiedztwie pozostałości cmentarza oprócz toru do terenowej jazdy rowerami górskimi znajduje się też boisko RSS Centrum Radom.

A żeby spacer nie był zbyt krótki, proponuję nie kończyć go na Godowie lecz udać się dalej przez wsie Trablice i Pelagów.

Najpierw na przystanek PKP Radom Południowy,

a następnie Radom Potkanów,

gdzie w okolicach radomskiej elektrociepłowni można zakończyć ten spacer.

dystans: 10,9 km
czas: 2:14

Powrót do Śródmieścia możliwy autobusem linii numer 14 (przystanek Warsztatowa/Żelazna lub Warsztatowa/Rondo) albo też pociągiem Kolei Mazowieckich z przystanku Radom Potkanów.